Ta książka otwiera oczy na szaleństwo związane z żywieniem niemowląt i dzieci. Jeśli mielibyście przeczytać tylko JEDNĄ JEDYNĄ książkę na temat rozwoju dziecka niech to będzie właśnie ta książka! Oszczędzi Ci stresu kiedy okaże się, że to Twoje dziecko jest “niejadkiem”. Tytuł może trochę zwodzić bo Gonzalez mówi o żywieniu dzieci, a nie o sposobach na “niejadka”. Humor i lekkie pióro autora sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem i z uśmiechem na ustach. Presja otoczenia sprawia, że winisz siebie za brak apetytu dziecka? Przeczytaj, a odetchniesz z ulgą 🙂
Autor, doświadczony pediatra i ojciec trojga dzieci, wyjaśnia dlaczego “niejadki” nie istnieją. Tak! Nie istnieją 🙂 Niemowlęta czy małe dzieci doskonale wiedzą ile mają zjeść. Termin “niejadek” ma określać dziecko, które według osoby dorosłej “je za mało”. Rozszerzenie diety niemowlęcia po 6 miesiącu życia może przerodzić się w koszmar dla całej rodziny ale przede wszystkim dla niemowlęcia:
“Dla niemowlęcia matka jest wszystkim. Jest uosobieniem bezpieczeństwa, miłości, ciepła, pożywienia. (…)Od pewnego czasu jednak coś jest nie tak. Dziecko płacze bo za dużo zjadło, a matka, zamiast wysłuchać go jak zawsze, zmusza je, by zjadło jeszcze więcej. I za każdym razem jest coraz gorzej: łagodne początkowo nalegania szybko przechodzą w krzyki, płacze i groźby. twoje dziecko nie może pojąć, dlaczego tak się dzieje. Nie wie, czy zjadło więcej czy mniej, niż napisali w książce, niż powiedział pediatra, niż zjada dziecko sąsiadki. Nie słyszało o wapniu, żelazie ani o witaminach. Nie rozumie, że robisz to wszystko tylko dla jego dobra. Wie tylko, że od takiej ilości jedzenia boli go brzuszek, a mimo to wciska mu się jeszcze więcej. Dla niego takie zachowanie matki jest równie niezrozumiałe, co bicie czy wystawianie na noc nago na balkon.”
Z własnego doświadczenia wiem jaką presję na świeżo upieczonej mamie potrafią wywrzeć najbliżsi. Mimo że Filip rósł zgodnie z siatką centylową i czułam, że wszystko jest dobrze, a BLW to jedyne słuszne podejście w rozszerzaniu diety, dałam sobie wmówić, że Filip je za mało i że przez moją opieszałość we wprowadzaniu pokarmów stałych będzie niejadkiem. Pech chciał, że trafiłam na pediatrę, która również była przeciwniczką BLW bo “dziecko może się zadławić”. Na ponad miesiąc zaufałam babciom, które z zadowoleniem wysłuchały relacji z wizyty w przychodni i zaczęłam podawać kaszkowe papki… Wykańczające to było bo Filipowi nie odpowiadała konsystencja, a karmienie go łyżeczką bardzo mnie męczyło. Zaufałam sobie i wróciliśmy do BLW – Filip jadł tyle ile chciał, a ja obok spokojnie zjadałam to samo i patrzyłam jak on odkrywa jedzenie i ile ma z tego frajdy. Brokuł, kasza gryczana, dynia niby nic nadzwyczajnego, a mój Mały Odkrywca był zachwycony! Wyraz na jego twarzy kiedy po raz pierwszy dostał brokuła…ach! Bezcenne! Szeroko otwarta buzia, głaskanie, urywanie, smakowanie. I wtedy mnie olśniło! Jedzenie dla niemowlęcia to zabawa! Zabawa, która rozwija i pomaga zrozumieć otaczający go świat smaków, faktur, barw i zapachów. Sensoryczne doznanie, które tak wielu dzieciom jest odbierane ze strachu, że zjedzą “za mało”.
Gonzalez porusza kilka bardzo ważnych spraw – oto kilka z nich:
Jakie zapotrzebowanie na jedzenie ma dziecko? Okazuje się, że w ciągu pierwszego roku życia niemowlę rośnie ok 20 cm i przybiera 6-7 kg czyli niemal potraja swoją wagę. Człowiek nigdy nie rośnie tak szybko jak w pierwszym roku życia. Niemowlę pije ok 3/4 litra mleka dziennie. Zgodnie z tą proporcją kobieta o wadze 50 – 60 kg powinna wypijać 10-12 razy więcej, czyli ok 9 litrów dziennie!!! Jak na swój skromny rozmiar, niemowlę zjada dużo więcej niż dorośli. Rozmiary i budowa ciała są zakorzenione w genach dlatego nawet jeśli będziesz wpychać w jamnika ilość mięsa godną lwa, lew z niego nie wyrośnie 😉
Leki na pobudzenie apetytu to często … psychotropy. Zawierają cyproheptadynę (lub jej pokrewne substancje), która wpływa na centrum apetytu w mózgu, a widocznym skutkiem ubocznym jest m.in.: senność, bóle głowy, a nawet zmniejszenie wydzielania hormonu wzrostu! Brrrrrrrr
Książka rozprawia się z mitami na temat karmienia piersią, a tłumaczenia autora są tak logiczne, że po przeczytaniu jej żadna mama nie pozwoli sobie wmówić, że jej mleko po 6 miesiącu jest bezwartościowe. Rozdział “Pierś bez konfliktów” to tylko 14 stron ale gwarantuję, że te kilka stron zmieni Twoje podejście do karmienia piersią raz na zawsze. Gonzalez jest orędownikiem karmienia piersią i temat ten przewija się przez całą książkę.
Dosładzanie i dosalanie jedzenia to manipulacja mechanizmami kontroli apetytu i jeszcze jeden sposób aby zmusić dziecko do zjedzenia więcej niż potrzebuje.
Siatka centylowa z przymrużeniem oka.
Ile waży? Czy już je to czy tamto? A ma apetyt? Te pytania słyszy każda mama – szczególnie między 6 a 12 miesiącem życia dziecka. Mnie doprowadzały do szału! Doktor Gonzalez odpowiada na każde z tych pytań i zapewniam Cię, że albo będziesz się uśmiechać gdy któreś z nich usłyszysz albo zaczniesz wpuszczać je jednym uchem, a wypuszczać drugim 🙂 Jedno jest pewne – po przeczytaniu tej książki zaczniesz ufać swojej intuicji i swojemu dziecku. Przekaz Gonzaleza jest prosty i wyzwalający – i umęczonego “niejadka” i jego umęczoną matkę. Nigdy ale to przenigdy NIE ZMUSZAJ DZIECKA DO JEDZENIA. Zmuszanie to nie tylko przywiązywanie dziecka do krzesła i “bicie rózgą”. “Mówiąc nie zmuszać, mam na myśli: nie robić z łyżki samolotu, nie rozpraszać piosenkami ani telewizją, nie obiecywać nic pod warunkiem, że wszystko zje, nie straszyć karą, nie prosić ani nie błagać, nie apelować do (…) miłości wobec rodziców, nie porównywać (…) z rodzeństwem a(…)”. Tu chodzi o zaufanie do dziecka. O szacunek. O miłość. Jak byś się czuł/a gdyby ktoś próbował Ciebie zmusić do zjedzenia więcej niż Ty sam/a tego chcesz? Wyobraź to sobie.
Czasem jest tak:
A czasem tak 😉
Super. Słyszałam o tej książce i rozważałam zakup. Pani recenzja mnie przekonała 🙂
Przy okazji chcę pochwalić blog. Trafiłam tu przypadkiem szukając info o BLW. Bardzo podobają mi się przepisy. Nie są udziwnione, do szybkiego zrobienia, proste. Zostanę wierną czytelniczką a mój półroczny synek będzie się zajadał smakowitymi potrawami z tego bloga. Serdecznie pozdrawiam!
Mae dziękuję za ciepłe słowa! Na skomplikowane przepisy nie ma czasu przy małym dziecku 😉 szkoda nerwów! Kilka razy próbowałam podać Filipkowi “wymyślne” dania ale nie spotykają się z entuzjastycznym przyjęciem 😉
Książka gorąco polecam – jeśli czas pozwoli przeczyta ją Pani jednym tchem 🙂
Cudowny wpis:) Zaciekawila mnie Pani recenzja. Chyba sie skusze. Faktycznie trzeba zobaczyc co chce dziecko, a nie inni. Moja kolezanka dziwila sie np. czemu nie daje corce jedzenia w kawalkach jak jeszcze stabilnie nie siedziala. Jest wielka zwolenniczka BLW i jej dziecko caly czas cos mietosi w buzi. Zbylam to milczeniem bo rowniez moglam sie spytac czemu ciagle mu cos daje bez wiekszego wytchnienia – ciagle zjadanie ciasteczek nawet domowej roboty rowniez nie musi byc czyms super;) Kazdy robi jak uwaza, a i ja sie juz nie szarpie. Corka np. obiadowo lubi papki, owoce lubi w calosci. Dlugo nie chciala… Czytaj więcej »
Zgadzam się Pistacjo! Trzeba podążać za dzieckiem i tyle. Mój Filipek przechodzi różne “fazy” – są tygodnie, że prócz maminego mleka je tylko owsiankę, ryż i ser kozi… Są tygodnie, że chętnie je wszystko! Zauważyłam, że apetyt i “odwaga” próbowania nowych smaków wiąże się zwykle ze skokiem wzrostowym – nagle ciężko mi go nosić i okazuje się, żę już dosięga do klamki drzwi wejściowych! Kiedy apetytu brak nigdy go nie zmuszam. Czasem jak nad jakimś daniem bardzo się napracuję to troszkę mi przykro ale jemu nigdy o tym nie mówię 😉 Jak nie to nie 🙂 Przecież sam wie ile… Czytaj więcej »
Jednak nie zwariowałam…
Jeśli ufasz, że dziecko wie kiedy jest głodne, a kiedy nie to na pewno nie zwariowałaś 😉 Pozdrawiam
a mam takie pytanie z innej beczki: co z sezonowością ? moj mały ma skonczone 7 miesiecy..chce wprowadzać nowe produkty, ale jest styczeń..mizerny wybór..ziemniaków nie chce wprowadzać bo skrobiowe do pierwszego roku niewskazane (paul pitchford) brokuły chyba chemiczne…je jabłko, gruszkę, marchew , dynie . czy to wystarczy do maja-czerwca kiedy to pojawia sie nowe warzywa ?
Hej Ana, całym sercem jestem za sezonowością! Z księgi Pitchforda też korzystam 🙂 Moja Babcia nadal przechowuje buraki, marchew, pory i nawet 2 dynie się ostały. Tylko kilka sztuk trzeba było wyrzucić – reszta jest w idealnym stanie. Wiadomo, że w polskiej kuchni prym wiodą teraz ziemniaki i kiszonki. Ja też do roku nie podawałam Filipkowi ziemniaków (muszę poprawić we wpisie bo się zapędziłam!). Kapustę możesz dodawać do kotletów – moja Babcia robi takie oszukane gołąbki i kapusta jest tak miękka, że dziecko nawet samymi dziąsełkami sobie poradzi. (Muszę wreszcie dodać przepis!). Jest jeszcze seler i pietruszka, które dobrze podduszone… Czytaj więcej »
oooo super ze znasz pitchforda…bo własnie mam dylemat odnosnie blw…nie zaglebiałam sie w ta metode ze wzgledu na to ze pitchford pisze aby podawac dziecku w pierwszym roku zmiksowane jedzenie lub do 18 mż juz nie pamietam..a blw to przecież kawałki…co o tym myslisz ?
Jeszcze rok temu wierzyłam całym sercem w makrobiotykę ale teraz po zapoznaniu się z założeniami paleo nie jestem już taka pewna… “Księga” Pitchforda to kopalnia wiedzy (szczególnie zainteresowało mnie to co napisał o przeroście Candidy) i często do niej zaglądam ale myślę, że makrobiotyka została nieco w tyle jeśli chodzi o żywienie dzieci. Dziecko, które jest gotowe na rozszerzanie diety potrafi już przecież żuć i bez problemu rozdrobni miękkie kawałki warzyw itp dziąsłami więc papki są zbędne wręcz hamują rozwój. I Paul Pitchford i Bożena Żak-Cyran zapominają zupełnie o tym, że dzieci są inne i różnie objawia się ich gotowość… Czytaj więcej »
Kochane dziewczyny. Jestem już babcią 4 wnucząt. Szukam na Waszej stronie ciekawych , prostych i zdrowych przepisów dla dzieci (zamienników tych kupowanych). Napiszcie też, żeby dawać (przygotowywać) dziecku wszystko do spróbowania, niezaleznie od upodobań kulinarnych rodziców. Bo czy często nie jest tak, że dajemy to, co sami lubimy? Nie lubimy brokuła, to nie przygotowujemy. Nie znosimy kaszy jaglanej to nie bedziemy gotować jej dziecku. I jeszcze jedno. Jesli jedno z dzieci czegoś nie polubi za pierwszym razem – nie mówcie nastepnym razem przy jego siostrze czy bracie: o, nieee on tego nie lubi (więc nie warto mu dawać). Lepiej nie… Czytaj więcej »
Bardzo mądre słowa! Zgadzam się w 100%. Przykład z brokułem jest świetny 🙂 Sama nie przepadam ale synek bardzo lubi i nigdy przy nim nie mówię, że mi nie smakuje. Prawdę mówiąc to dzięki niemu tego brokuła bardzo polubiłam 🙂 Rodzice czy osoby, które podają dziecku posiłki bardzo często skupiają się na samych negatywach, a wystarczyłoby nie wytykać dziecku, że czegoś nie zjadło i usilnie nie namawiać bo skutek jest odwrotny. Czasem trzeba 30 prób, żeby dziecko coś polubiło czy nawet zechciało spróbować. Pozdrawiam serdecznie!
Ten post pomógł mi wyluzować. Bo właśnie po 3miesiacsch rozszerzania diety jestem na etapie mam dość i nie chce mi się gotować jak j tak nic nie je. Dzisiaj był eksperyment, zrobiłam na parze cukinie marchewkę ziemniak indyka, zjadł, to samo zmiksowałam cofało go. Czyli chodzi o konsystencje nie o jedzienie.
Kasiu! Masz dziecko, które wybrało BLW, a nie papkę 😉 chociaż papka też w BLW jest ok 😉 Ważne by była jedzona samodzielnie.