Takie przebadane, ekologiczne, bezpieczne. Ba! Na dokładkę z czytelnym oznaczeniem, od którego miesiąca możesz je serwować swojemu maleństwu. Twoje dziecko to skarb największy i poświęcisz wile aby miało to co najlepsze. Co jeśli wcale nie są takie zdrowe, a Twoje domowe obiady biją je na głowę?
Koncerny produkujące „słoiczki” dla małych dzieci mogą śmiało liczyć już straty bo rok 2017 jest dla nich wyjątkowo okrutny. Najpierw badania z czerwca 2017, które porównały zawartość ołowiu w produktach dla małych dzieci vs ich odpowiedniki dla dorosłych oraz składniki, z których zostały przygotowane. Okazało się, że w 20% próbek poziom ołowiu był znacznie wyższy niż w nie-dziecięcych odpowiednikach! Potem śledztwo w sprawie gorszej jakości produktów niemieckiej firmy HIPP, która wysyłała uboższe i często droższe produkty do krajów Europy Wschodniej i Środkowej. Jak pierwszy powód wcale mnie nie dziwi to drugi szokuje!
Zacznę od badań. Ołów to niebezpieczna neurotoksyna, która negatywnie wpływa na zachowanie, stan zdrowia i możliwości umysłowe dzieci. Wiemy, że może występować w farbie czy zabawkach ale żeby w jedzeniu dla niemowląt?1? Badania przeprowadzone przez amerykańskie EDF (The Environmental Defense Fund) wykazały zawartość ołowiu w 20% przebadanych próbek (2,164 próbki, 57 typów dziecięcych pokarmów). Spośród 57 rodzajów przebadanych produktów dla dzieci (w tym soki i słoiczki) aż 52 rodzaje produktów zawierało ołów chociaż w 1 próbce. Niestety nie ujawniono konkretnych producentów, a szkoda bo taka lista powinna być ogólnie dostępna!
Najgorsze okazały się soki, o których już pisałam TU. Pamiętajcie, że najnowsze zalecenia nie zalecają podawania nawet rozcieńczonego soku do 12 miesiąca życia!
- Soki dla dzieci: ołów wykryto w 89% próbek soku z winogron, 67% próbek soków mieszanych, 55% soku jabłkowego oraz 45% soku gruszkowego. Co ciekawe naukowcy odkryli, że te same soki w wersji dla dorosłych zawierały ołów znacznie rzadziej.
- Jedzenie dla niemowląt: słoiczki, gotowe dania, przekąski. Aż 65% przebadanych próbek z warzywami korzeniowymi w składzie zawierało ołów. Papki marchewkowe miały więcej ołowiu niż marchewki, które można kupić w supermarkecie. Co z wafelkami i ciasteczkami? Wcale nie jest lepiej bo w 47% próbek odnaleziono ołów.
Co bardziej szokuje ołów w produktach przeznaczonych dla dzieci czy fakt, że niemiecka firma HIPP ma jakby dwie linie produkcyjne: dla świata zachodniego oraz Europy Środkowej i Wschodniej?
Mnie mimo wszystko bardziej szokują poczynania firmy HIPP, które obnażyli Chorwaci. Gotowe jedzenie dla niemowląt zawsze wydawało mi się za drogie, a ich kompozycje papkowe hmmm dziwne. Marchewka zmiksowana z ryżem i ziemniakiem? Nie, dziękuję!
Od lat wiemy, że zachodnie rynki wysyłają do Europy Środkowej i Wschodniej produkty gorszej jakości, weźmy smochody czy proszki do prania. Nie dziwi fakt, że to samo tyczy się przemysłu spożywczego i tak sok pomarańczowy (też niemieckiej marki) wysyłany do Słowacji nie zawierał wcale pomarańczy jak jego odpowiednik wysyłany do Austrii. Brak pomarańczy wynagrodzono większą ilością stabilizatorów i konserwantów… Poczynania zachodnich koncernów są wysoce nieetyczne ale co powiedzieć kiedy spawa dotyczy jedzenia dla niemowląt? Zagotowało się we mnie po przeczytaniu tych doniesień.
Chorwacka eurodeputowana, Biljana Borzan, udowodniła, że produkty sprzedawane w Chorwacji są dużo gorszej jakości niż te, które trafiają na rynek niemiecki. Chorwacka agencja ds. żywienia przebadała 26 produktów z ich krajowego rynku i Niemiec.Analiza wykazała jednoznacznie, że posiłki dla niemowląt różnią się w zależności od tego, do którego kraju jadą. Produkty niemieckie mają inny:
- smak
- aromat
- skład
Niemieckie odpowiedniki produktów na rynku chorwackim miały więcej warzyw i znacznie mniej ryżu oraz więcej tłuszczów Omega-3. Nie dość, że HIPP sprzedawał w Chorwacji (i nie tylko!) uboższe wersje produktów to jeszcze sprzedawał je drożej! Dzięki walce Biljany Borzan niemiecki koncern został zmuszony do zagwarantowania produktów tej samej jakości na rynek niemiecki i chorwacki. Czy to happy end? Myślę, że potrzeba zaostrzyć prawo wobec tak nieetycznych praktyk bo obecnie ważne jet tylko to aby na etykiecie wypisane były wszystkie składniki.
Morał? Gotowe dania dla niemowląt wcale nie są lepsze od domowych! Gotujmy więc w domu na zdrowie 🙂
EDIT: Zapomniałam dodać, że we wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek! Jeśli czasem kupisz słoiczek bo nie chce Ci się wymyślać, a może jesteście na urlopie to świat się nie zawali, a Twoje dziecko nie zacznie od razu chorować. Ten wpis dedykowany jest osobom, które reklamują słoiczki matkom jako coś LEPSZEGO od domowego posiłku. Ja tak usłyszałam od pielęgniarki, która robiła ze mną szczegółowy wywiad na temat rozszerzania diety. Otóż tak nie jest i słoiczki nie mogą być podstawą menu dziecka, które wchodzi w świat smaków. Dziecko ma poznawać prawdziwe jedzenie czyli takie, którego zapach wypełnia kuchnia, a składniki potrzebne do jego przygotowania dziecko widzi na stole.
Źródła:
- Ołów: badania EDF oraz AAP
- Skandal z produktami firmy HIPP: artykuł w The Guardian
To jest przerażające, jak poniża Europę wschodnią i środkowe państwo niemieckie. A płacimy za to jeszcze drożej niż inni. Może dożyję dnia, kiedy marki niemieckiej w pl. Ie będzie
Chyba się trochę zagalopowała, pisząc o poniżaniu przez Państwo, kiedy sprawa dotyczy polityki prywatnej marki…
Państwo niemieckie nie poniża, tylko firma z niemiec. Z resztą korporacje nie mają granic. Monsanto tak samo morduje w Indiach, Europie, jak i w Stanach
Nawet jeśli badania nt ołowiu są amerykańskie to cóż z tego??? Myślę, że pokazują zakłamanie koncernów i wciskanie naiwnym rodzicom produktów, kt wcale nie są lepsze od domowych posiłków. To do kiedy chcesz karmić słoikiem jeśli taki zdrowy? Do 18nastki 😉 Widzę w swoim otoczeniu, że dzieci “słoikowe” mają problemy aby zaakceptować “normalne” jedzenie więc coś chyba z nimi nie tak jeśli tak mocno dzieci uzależniają. Słyszałam o dwóch liniach produkcyjnych (samochody czy nawet Nutella są u nas gorszej jakości), a tłumaczenia przemysły spożywczego nt gorszej jakości produktów? PREFERENCJE SMAKOWE danego kraju hahahahaha dobre! Ja wolę jednak pomarańczę w soku,… Czytaj więcej »
coś jest w tym, że dzieci gorzej akceptują normalne jedzenie po roku wcinania słoiczków, też to zauważyłam
Sama chciałam karmić słoikami ale jak spróbowałam tych dań i zobaczyłam jak dziwne kompozycje smakowe są wymieszane razem jak choćby cytowane: marchew+ryż+ziemniak 😉 No kto tak je? Jak jest ziemniak to może jednak bez ryżu, a w zamian warzywko?
Na szczęście córka ich od początku nie chciała 🙂 Musy owocowe mają dobre ale wg mnie zdecydowanie za drogie i sama potrafię gruszkę poddusić i ją potem zmiksować.
Jak ktoś jest w potrzebie i coś jeść dac musi to ok ale jak słyszę, że matki tylko tym karmią przez rok czy dwa lata życia dziecka to nie dowierzam w ich naiwność :/
Zgadzam sie . Smutne jest tylko to jak rodzice sa łatwowierni jak łatwo niektorym wcisnac kit ze to jest zdrowe i potrzebne dziecku. Wiem co znaczy miec niejadka w domu mimo to u nas sloiczek nie zagoscil nigdy. Gotowalam pasteryzowalam w slioczkach i na podroz tez bylo. Co do musow owocowych to zadna sztuka zrobic je w domu. Niestety mam.wrazenie ze tutaj czesto lenistwo bierze gorw bo co innego dac raz na jakis czas a co innego karmic tym non stop. Potem dziwimy sie ze nasze dziecko nie chce jesc nic poza sloiczkami. No i te cudowne soki owocowe dla… Czytaj więcej »
Myślę, że ta łatwowierność tak ogromnej rzeszy rodziców wynika i z wygody i po części z tego co słyszą u pediatry, a reklamy niemowlęcych fast foodów są wszędzie (kaszki instant to jest dopiero tragedia ;-(
Mało mamy czasu, jesteśmy w ciągłym biegu więc wizja super zdrowego słoiczka jest bardzo kusząca bo załatwia dwie najważniejsze dla rodzica sprawy: “daję swojemu dziecku to co najlepsze” i “jeju jaka ulga,że nic nie muszę wymyślać bo tu wszystko tak fajnie opisane i wystarczy lekko podgrzać”.
Dzieki za ten wpis! Zostałam ostatnio zbesztana przez pediatre ze nie podaje słoiczków tylko sama gotuje mojej 8 miesięcznej córce.
Aga to niestety standard, a jedzenie nie tylko ma być eko (nawet gdyby słoiczki faktycznie były lepsze od domowego) ale przede wszystkim otworzyć dziecku świat zapachów i smaków takich jakimi wypełnia się domo podczas gotowania, a nie podgrzewania w kąpieli wodnej… Pewnie, że można czasem kupić ale domowe jedzonko ma więcej zadań niż tylko zaspokojenie głodu. Ja po pierwszej wizycie w gabinecie pediatry bardzo się rozczarowałam i potem już tylko przytakiwałam, że podaję jedzenie wg tych wszystkich tabel i zaleceń “papka-grudki-kawałki” 😉
Świetny post otworzył mi oczy na słoiczki 👍